Którejś soboty będąc z Moim M. na "pchlim targu" wypatrzyłam to cudo :) Pierwotnie był ciemno brązowy. Od razu rozbebeszyłam go do samego szkieletu i pomalowałam na biało, zmieniłam tapicerkę na jasną. Mały, niefortunny wypadek sprawił, że wymagał remontu na nowo.
Niedawno wrócił mój Ludwiczek z małej renowacji samego szkieletu. Sprawne złote rączki mojego taty przywróciły mu świeży wygląd i stabilność.
Zmieniłam obicie na czarne, wspólnie z moim M. dodałam guziczki i oto jest :)
Nie mogę się na niego napatrzeć!!
Wracam do szycia :)
Pięknie to wygląda
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńCiekawy i inspirujący wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wpis
OdpowiedzUsuń